sobota, 30 sierpnia 2008

mecze softball


wielkie wydarzenie Valley i okolic..

48 godzin non-stop gra.. przerwy pomiedzy grami kilka minut..

moje zadanie..
praca w barze.. na rzecz miasta..
kasa pojdzie dla klubu xD
a mi policza godziny (praca spoleczna-kazdy musi przepracowac 18 godzin) do szkoly
pracowalam od 11 pm-6am (7 godzin)
jeszcze w niedziele w nocy troche i na swieta pomoge Jan w zakupach dla biednych rodzin.. i done :D

taco salad.. moja specjalnosc..
aha.. a te dwie to ja i Jodonna (dziewczyna Dylana)


Dylan i cheesburger


Jan i jakas bardzo mila kobieta, z ktora pracowalismy



no.. to byla czesc naszej pracy.. jak ktos nie chcial placic za kawe :D
Dylan & David


Alan


a dzis chyba jade do Kansas City na zakupy z Viktoria (dziewczyna z Niemiec-calkiem fajna, chyba bedziemy kumpelami, laczy nas kontynent Europa, wiec dogadujemy sie niezle..)

pozniej

zakupy.. calkiem calkiem.. troche polazilysmy po sklepach.. ale nie znalazlam nic ciekawego co moglabym kupic..

ale podobal mi sie sklep dla cowboy'ow


w kapeluszu.. xD

zarombiste kapelusze.. przed wyjazdem mam zamiar jeden kupic.. mimo ceny..
z tych tanszych 60$ te drozsze nawet 250$
ale ja raczej nie potrzebuje tego drozszego..
no chyba ze wprowadze diete i przestane jesc ;p
ale to raczej nie realne xD

środa, 27 sierpnia 2008

senior photos xD

zabiegana..
dzis bylam z Dylanem i Jan u pani fotograf (bardzo mila kobieta) zeby omowic sprawie senior photos..
bedzie fajnie.. pierwsze mam 30.09.2008 ;p
beda profesjonalne, ciekawe, w moim stylu..

dzis rozmawialismy o pierwszych datach i omawialismy pomysly..
ja mam juz kilka.. :D

a w szkole?
dalej masa roboty ale jakos funkcjonuje..
xD

buziaki :*


motylek
(byl na tarasie..)
((dokladnie cma ksiezycowa))

środa, 20 sierpnia 2008

stanowczo za duzo

wiem ze za pare tyg sie przyzwyczaje ale na razie jestem wyczerpana..
ale lekcja choru odstresowuje i budzi.. i.. prosze sie nie smiac.. jestem cheerliderka.. ;p

poniedziałek, 18 sierpnia 2008

w szkole..

masakra.. tyle zadali.. na srode mam przeczytac ok 60 str na angielski.. anatomia- terminy do wyjasnienia.. matma.. no to aurat znosnie.. hiszp nie bedzie problemu.. zobaczymy jutro parenting.. przedsiebiorczos ok.. xD

buziaki :*

niedziela, 17 sierpnia 2008

koncert, spotkanie w Rotary, festyn, i kolejny kosciol

KONCERT

koncert odbyl sie w odleglym o ok godzine miescie, w sali, ktora przypominala cos pomiedzy dyskoteka (kula i bar), teatrem (scena i swiatla), knajpa (krzesla i stoliki) i sala koncertowa (zespol, sprzet muzyczny i ludzie pod scena ;p)

w klubie bylismy ok 8

pierwszy zespol okazal sie kompletnym niewypalem.. mlodzi chlopcy, zle ustawiona glosnosc mikrofonow, nieumiejetnosc trzymania mikrofonu i troche falsz..
drugi zespol.. hmm.. lepszy od pierwszego, ale rowniez zle ustawione mikrofony.. ale.. no dobra powiem wam.. genialny perkusista.. tak zajefajniascie gral ze az mnie ciarki oblegly ;p
a do tego fajnie sie ruszal i byl slodki :D i robil smieszne miny.. i dobrze sie bawil grajac :)
troche mnie irytowal jego kolega (mlodszy gral na elektryku).. miotal sie po scenie, wygadywal do mikrofonu ze nie cwiczyl przed tym koncertem (nie musial, bo bylo widac) i przyslanial momentami perkusiste ;p
kolejny zespol.. najchetniej powiedzialabym ze nie skomentuje ale co mi tam..
kolesie pomylili epoki ;p
rock & roll w calej okazalosci jesli chodzi o wyglad.. szopa na glowie, obcisle marchewkowate wytarte jeansy.. i do tego hard rock.. mikrofony znow zle usawione.. wokal ledwo sie przebijal przez gitary zagluszane przez perkusje..

pomiedzy kazdym zespolem ok 1/2 godzinna przerwa na podlaczenie sprzetu..

no ale doczekalismy sie czegos dobrego.. o 11 w koncu na scene weszla Josephine xD
po pol godzinie zaczeli grac.. ci potrafili ustawic odpowiednio glosnosc mikrofonow ;p
od poczatku widac bylo ze wiedza co robia xD rozruszali publike zanim jeszcze zaczeli grac (tym wczesniejszym w ogole sie to nie udalo ;p)

muzyka zmusila mnie do wstania z miejsca ;p
od razu skierowalam sie pod scene
koncert byl maly bo pod scena bylo ok 120 osob a przy stolikach kolejne 80..
cos co amerykanie nazywaja 'mosh' nie przypomina nawet w 1/3 polskiego mosha ;p
takie nasze srednie pogo
A Josephine.. no trzeba posluchac.. choc przyznam sie ze nie od razu ich polubilam.. jednak z plyty to nie to samo co na zywo..
grali niecala godzine, wiec nie zdazylam sie zmeczyc, ani poobijac.. chlopaki z Valley dobrze sie bawili.. (ekipa z Valley Falls byla chyba najwieksza w calym klubie, ok 18 osob)
Po koncercie cala ekipa poszlismy na parknig i wrocilismy do domu zachaczajac o fast fooda.. lody, soda, zarcie ;p

A rano na 10.30 do Ashwille na spotkanie Rotary dla wymiencow ich host rodzin i counselour'ow
Do Ashwille mamy z Valley ok 20 min. Wymiencow bylo 15. Najwiecej z Niemiec i Fracnji.
Byl jeden chlopak z Turcji, 2 dziewczyny z Belgii, jedna ze Szwecji, jedna Polka (ja) a reszta to francuzi i niemcy.
Spotkanie organizacyjne. Wprowadznie w szczegoly (ktore znalam po spotkaniu w polsce-oboz w Wielonku).. powiedzieli o wycieczce Year Trip (sporo kosztuje) na 3 tyg w dwoch wersjach (West i East), my wymiency musielismy przedstawic siebie, swoje rodziny i powiedziec skad jestesmy, nastepnie byl smaczny lunch, chwila na pogadanie ze swoimi rodzinami i innymi wymiencami, pozniej znow gadanie.. przedstawili nam plan imprez i wyjazdow dla wymiencow a na koncu zdjecia.. kazdy chcial mniec zdjecie wiec stalismy usmiechnieci przez chyba 5 min a masa ludzi fotografowala.. jak fotoreporterzy ;p to bylo zabawne przezycie :D
calosc konczyla sie o 1.30




wymiency ;p



pozniej zakupy, drzemka i z Garym, Jan i Maclane do odleglego o ok godzine drogi miasta na festyn..
ale na jpierw na obiad do Tex-Mex knajpki.. zarelko pycha..
wstep na festyn 7$ i dostaje sie przypinke :D
mielismy krzesla i koce i rozlozylismy sie na wzgorzu na przeciwko duzego telebimu zeby widziec co sie dzieje na scenie.. koncert Country.. fajny..
dzien wczesniej Gary tam gral..
rozejrzalysmy sie jeszcze z Jan i Maclane po straganikach i zrobilysmy malenkie zakupy..
Maclane kupila wlasnorecznie zrobiona buteleczke z kolorowym piaskiem nasypanym warstwami, a ja skorzana bransoletke..
zobaczylysmy tez pare malujaca duze dostawcze auto w kompozycje z obrzow Van Gogha.. wygladalo to genialnie..
Gary tez chcial pozniej zobaczyc..
festyn fajny :D



dzis rano na 10.30 do kosciola.. niezalezny..
jak dla mnie nie fajny.. duzo spiewu, duzo gadania.. postor cos wykrzykiwal..
msza trwala ok 1,5 godziny..


ulotka


kosciol z zewnatrz


kosciol z wewnatrz


lawki

piątek, 15 sierpnia 2008

pierwszy dzien szkoly xD


Stoggie


Jan ('mama') i Grayson (wnuk Jan ten mlodszy)



Dylan ('brat'; ten starszy) i Thayer (starszy wnuk Jane)



dzis byl pierwszy dzien szkoly.. mielismy wszystkie lekcje.. kazda po 15 min (ja mam ich 'az' 7).. w szkole bylismy od 8 do 11.. po lekcjach dostalismy po kawalku arbuza.. tak smiesznie xD
od poniedzialku bedzie juz normalnie.. lekcja trwe chyba 55 min..
aha.. ksiazki, zeszyty (oni pisza w waskich liniach, troche jak u nas na pocztaku podstawowki-roznica? te sa bez kolorowych linii ;p), sprzet (nawet mp3), plecaki..
nie mozna nosic ze soba plecaka.. jak dla mnie to jest.. niefajne..

niestety zdjec nie bedzie bo nie mozna takowych robic ;p
moze 'po godzinach' kiedys mi sie uda :]

nauczyciele mili, uczniowie.. jak to uczniowie..
a ja mialam problem z otworzeniem wlasnej szafki.. Dylan tyle razy mi pokazywal az zapamietal moj kod ;p
ale pod koniec dnia mi sie udalo.. raz xD

mam nadzieje ze od poniedzialku bedzie juz ok.. i ze ten raz to nie byl przypadek ;)

na chor chodza (ze mna) jak na razie tylko 4 osoby.. wiec wychodzi kwartet jak by nie patrzec ;p
matematyka bedzie raczej w porzadku, hiszpanski tez, parenting mam nadzieje ze bedzie ok choc nauczycielka taka nietypowa..
anatomia.. bedzie duzo nauki
government.. tego sie boje.. nie znosze historii a to bedzie podobne.. mamy taka wielka gruba ksiazke.. wyglada jak encyklopedia powszechna.. masakra..
angielski 12.. hmm.. nie wiem.. nauczyciekla mnie przeraza.. a to nie typowe.. nie mam pojecia.. i Dylan powiedzial ze jest niefajna (powiedzial innymi slowami.. i nie chodzi tylko o jezyk ;p)

w szkole sa nowe wykladziny wiec nie mozna niczego jesc tam gdzie sa.. a pic tylko wode w 'czystej butelce' nie wiem o co chodzi bo kto nosi wode w brudnej?
ze zablocona, zakurzona, czy co? ;p


tak smiesznie..

a dzis ide na koncert rockowy z Dylanem i jego znajomymi..
gra m.in. zespol Josephine
nie pytajcie nie znam..

buziaki :*

czwartek, 14 sierpnia 2008

wycieczka



zaba ktora siedziala wczoraj w nocy na drzwiach wejsciowych xD






wczoraj wrocilam od Sweenich do McKnightow
rozpakowalam sie, pozniej byl obiad, a pozniej do domu Roz ('babci') przyszlo pare osob.
same 'baby' wiec byly pogaduchy, ogladanie olimpiady (akurat byla siatkowka plazowa i plywanie kobiet), smiechy, zachwyty, ploty..
ogolnie babski wieczor xD

a rano pojechalysmy z Roz i Maclane do brata Roz.. mieszka z zona w domku w odleglym o ok 1,5 godz jazdy samochodem miescie..
pojechalismy zjesc lanch w kolejnej slodkiej knajpce, a nastepnie byla wycieczka po okolicy.
wstapilismy do sklepu po czekolade i do kosciola..



kosciol niezalezny


wnetrze kosciola niezalenego (sala w ktorej odprawiane sa msze)
po prawej stronie z przodu jest miejsce dla orkiestry, a po lewej dla choru
sala miesci ok 700 osob

ten niezalezny kosciol jest jednym z kilkunastu innych w tej miejscowosci.
w budynku znajduje sie mnostwo sal i bior.
jest sala dla mlodzierzy uczacej sie w hight school, gdzie mlodzi ludzie moga sie spotykac, ogladac tv, grac i spiewac chrzescijanskie piosenki (jest perkusja, gitary i mikrofon) i odpoczywac (sa kanapy, duzo przestrzeni, bar z przekaskami i napojami..)
w innych salach odbywaja sie lekcje w szkolce niedzielnej i czesto tez w tygodniu (nie tylko dla dzieci, sa tez wyklady dla doroslych)
jest tez miejsce, gdzie dzieci, ktorych rodzice pracuja moga przyjsc po szkole, zlobek i przedszkole.
w korytarzu (jest naprawde szeroki) sa kanapy i stoliki. jest to swietne miejsce na spotkania i rozmowy po niedzielnych mszach. mozna sobie zjesc ciacho w milym towarzystwie.
w kosciele znajduje sie tez biblioteka, w ktorej znajduja sie ksiazki i filmy o tematyce religijnej.
w biorach pracuja ludzie zarzadzajacy cala wspolnota.



wycieczka udana :D

wtorek, 12 sierpnia 2008

obiado-kolacja


skladniki tacos


moje pierwsze tacos ;p
tak meksykanskie danie w USA
norma.. xD

I'd like it

poniedziałek, 11 sierpnia 2008

wycieczka do banku :)

dzis bylam w banku..
zalozenie konta trwalo tylko chwilke..
i nie musialam wypelniac zadnych papierow.. wystarczylo podpisac sie w kilku miejscach..
nie bylo kolejek, obsluga mila..
wszystko ladnie pieknie..

dostalam segregator z informacjami i troche ulotek, zebym mogla sie wszystkiego dowiedziec, a gdybym nie byla czegos pewna, upewnic..
karta przyjdzie za tydzien (wiec podobnie do naszych)

a w sklepach przy placeniu nie musze pamietac pinu
wystarczy podpis :D
i to mi sie podoba

niedziela, 10 sierpnia 2008

niedziela


tak wygladaja okolice Valley Falls, Topeki (stolicy) i jak przypuszczam calego St. Kansas
(widok z okna mojej sypialni)



front kosciola z widocznym ekranem po prawej stronie krzyza

bylam w kosciele luteranskim..
msza wyglada podobnie do naszych..
tylko tyle ze caly przebieg mozna sledzic na ekranie.. wszystkie teksty sa wyswietlane przez rzutnik.
w kazdej lawce sa spiewniki..





lawki z 'kieszonkami' na spiewniki


kosciol jest nieduzy, drewniany z przedsionkiem, w ktorym przed i po mszy ludzie zbieraja sie i rozmawiaja..
przed msza przy wejsciu stoi mezczyzna ktory wszystkich wita..
panuje tam przyjemna atmosfera..



widok z wnetrza kosciola na przedsionek


maja oplatek ale dostaja go do reki (i jak sie dowiedzialam co drugi tydzien, choc w niektorych kosciolach jest na kazdej mszy) i wino (czerwone), ktore pija z kielicha (lub jesli wola dostaja w malenkim pojemniczku xD)
nie maja czegos takiego jak osobista spowiedz..



kosciol z zewnatrz z widocznym wejsciem


za tydzien moze trafie do swojego kosciola (rzymsko-katolicki) ;p

bo w Valley sa chyba 3 rozne
a ten, w ktorym dzis bylam znajduje sie w Nortenville
a Roz ('babcia') powiedziala ze wezmie mnie kiedys do swojego kosciola w innym miescie

sobota, 9 sierpnia 2008

szkola i 'zabawy' mlodzierzy w Valley..

w nowej rodzinie tez jest super..
z 'siostra' super sie dogadujemy.. 'brat' tez jest fajny..

wczoraj bylam w szkole i wybieralam sobie przedmioty ktorych bede sie uczyc.. jest ich 8 po 6 dziennie (tu jest cos takiego jak 'gold' i 'black days' co znaczy ze 4 przedmioty sa ruchome i sa po 2, na zmiane)


kopia planu lekcji..
moje przedmioty to te wkoleczkach ;p

dyrektor jest dziwny ale ma poczucie humoru.. i kadra naprawde pomaga.. jesli ktos poprosi by wrzucic jakiekolwiek informacje na strone bedzie to zrobione.. jesli ktos poprosi o ksero, bez problemu je dostanie.. u nas czesto jest z tym problem..
tu wszyscy sa usmiechnieci i gotowi do pomocy.. to mobilizuje i sprawia ze ma sie dobry humor i tez jest sie gotowym do pomocy..

zwiedzilam szkole i dostalam kod i numer szafki..

ksiazek nie trzeba kupowac bo zajmuja sie tym nauczyciele..
w piatek idziemy do szkoly, dostaniemy ksiazki, poznam nauczycieli.. taki dzien organizacyjny.. a juz od poniedzialku normalne lekcje..


wczoraj wieczorem Courtney ('siostra') zabrala mnie ze soba na przejazdzke jej autem (ayto jest jej taty ale glownie ona z niego korzysta, a za rok jak bedzie szla do Collegu dostanie wlasne, tak jak jej brat).. zabralysmy jej 2 kolezanki, poscilysmy muzyke i jezdzilysmy po miescie ponad 2 godziny.. oprocz nas jezdzilo jeszcze sporo mlodych osob..
jest wValley taka ulica gdzie mlodzierz urzadza sobie w piatki przejazdzki.. nie jest zbyt dluga ale wszyscy jezdza w ta i spowrotem.. czasem zatrzymuja sie z boku by pogadac (jest szeroka wiec jest gdzie) co jakis czas wyjezdalysmy poza ta ulice by odwiedzic stacje benzynowa lub po prostu zmienic teren ;p

nie wiem czy w Polsce tak sie bawimy.. nie sadze ;p
nie mozemy jezdzic gdy mamy 16 i mysle ze mamy ciekawsze zajecia.. ;p
w Valley nie ma dyskoteki.. a wiekszosc dyskotek w miescie jest od 18 lub 21 lat (21 trzeba tu miec zeby pic alkohol i palic)

to chyba tyle na dzis..

teraz film i spac xD

piątek, 8 sierpnia 2008

u Sweenech ;p


salon na dole z tv lodowka z napojami i zamrazarka z lodami
czyli jest wszystko czego potrzeba ;p
aha.. i moze zwrociliscie uwage na te lampy ze smigielkami..
takie sa tu w kazdym pokoju w jakim do tej pory przebywalam




moje lozko xD
no co?! nic nie poradze.. lubie tutejsze lozka ;p



salon na gorze
(ktora jest w rzeczywistosci parterem )


zabralam ze soba plecak i torebke..
dzis bylam w szkole.. bede w senior class.. przedmioty? inne niz u nas..
trudno sobie podobierac.. a przedmioty maja dziwne.. niektore.. np? robienie szafek i stolow z drewna.. podziekowalam..
wzielam matme, hiszpanski, anatomie, angielski, government, chor i cos tam jeszcze.. nie moglam wiasc wiecej scislych przedmiotow.. :/ nie dalabym rady czasowo.. i nie bylo takiej opcji.. oni tu codziennie maja taki sam plan.. sa dwa ruchome przedmioty i sa co drugi dzien.. a tak to co dziennie taki sam plan.. nuda..
i regulamin.. nowe rozporzadzenie jak sie ubierac iii.. weszlo w tym roku (tak mam szczescie) ;p


a oto i regulamin.. ma 54 str A4

nie mozna miec nawet bluzki na cienkich ramiaczkach
(na poczatku bylo na ramiaczkach w ogole ale tak z Courtney marudzilysmy ze zmienili ;p)..
a ja innych nie mam xD
bunt? dyrektor odsyla do domu zeby sie przebrac..
Courtney (corka mojego sponsora) caly czas narzeka.. nie dziwie sie..
jutro chyba kolejne zakupy, bo inaczej nie bedziemy mialy w czym isc do szkoly xD
nowa garderoba obowiazkowa..

jak bedziemy na zakupach chce kupic buciki (moje ulubione 'malenstwa')

wieczorem o 7 idziemy do szkoly na spotkanie.. bedza wyjasnione zasady, pokaza mi szkole, chyba poznam jakichs nowych ludzi..
bedzie zabawnie mam nadzieje...

teraz mieszkam na farmie..

wczoraj byla 'potancowa'
na poczatku bylo sztywno i nudno ale pozniej zrobilo sie lepiej..
muzyka? taki pop ale bardziej w cowboy's style (country)
a tancza inaczej niz my.. i bawia sie inaczej..
nie powiem jak to wygladalo ale mozecie sobie powyobrazac..

cala 'impreza' odbyla sie w jakiejs metalowej szopie ktora smierdziala troche obora.. a byla z okazji ich swieta, sprzedaja na aukcji zwierzeta chodowlane (swinie, krowy, owce drob)
muzyka byla, moim zaniem, troche za cicho zeby dobrze sie bawic, a puszczali szybkie i wolne kawalki na zmiane
(i byla para ktora na kazdej wolnej piosence sie calowala.. na szybkich robili wyjatki ;p wiadomo brali oddech xD),
mlodzierzy bylo sporo, ale nie bylo ciasno (a moze powinno byc) ;p
i przypominalo wiejska impreze..
a w pewnym momencie Dj (nie wiem czy nie bylo to z plyty) mowil co tlum ma robic..
np?np prawa noga tupnac 3 razy pozniej cos z lewa, pozniej jakies podskoki, wymachy, klaskanie i inne czynnosci okreslona ilosc razy.. to wszystko do muzyki.. taki amerykanski zabawa..
nie wiem czy u nas jest cos takiego.. ja sie z tym nie spotkalam.. poza przedszkolem ;D

calosc konczyla sie o 11.30
zapalili swiatlo i sie rozeszlismy.. z Courtney ('siostra') wrocilysmy do domu (jej taty autem ona prowadzila, ma 16 lat) i gadalysmy jeszcze do pozna.. rano mozna bylo pospac..



z 'bratem' Lancem


chlopcy? podobni do naszych.. pija, robia z siebie idiotow, wydurniaja sie, pordywaja dziewczyny, ogladaja tv i sluchaja muzyki.. ;)

ogolnie duzo rzeczy przypomina mi nasze.. drobne roznice w zachowaniach, wygladzie, modzie, przyzwyczajeniach..

dziewczyny? takie jak u nas.. lubia sie stroic, maja swoj styl, buntuja sie przeciw regulaminom..
tyle ze wszystkie sa lub chca byc slodkie..
wiekszosc farbuje wlosy i mocno sie maluje..


moj pupil Roscoe

i jeszcze jeden: Patch


w tym domu mieszkaja 4 koty.. jeden nie wychodzi z 'brata' pokoju
i nikomu nie pozwala sie dotykac (i jest czarny)
w zagrodzie mieszka jeszcze kolo 30 dzikich kotow, ktore 'mama' karmi
a one w zamian pilnuja zagrody przed myszami..


czwartek, 7 sierpnia 2008

farma

ta droga prowadzi do farmy ktora widac w oddali..
mieszkala tam kiedys 'babcia' Roz z mezem..


dzis raczej spokojny dzien.. pozno dzis wstalam wiec dzien zaczal sie pozniej niz zwykle ;p

na sniadanie owoce i jogurt..

pozniej pojechalam z Roz ('babcia') i Maclane na przejazdzke.. byl jeszcze z nami Stogie ('doggie' ;p pies Maclane.. kurcze polubilam psy xD)

pojechalysmy zobaczyc farme dziadka Maclane (juz niezyjacego)

po drodze zobaczylam trzy koscioly ktore znajduja sie w Valley.. sa do siebie podobne..
jak zrobie zdjecia to zamieszcze..

wszystkie sa zbudowane z cegiel i sa niewielkie..

a z czego zbudowane sa tu normalne domy?

nie wiem z czego sa sciany ale na zewnatrz pokryte sa drewnianymi lub plastikowymi panelami..
wszystkie wygladaja podobnie.. sa biale lub w jakis kremowych kolorach.. ale przewaza kolor bialy..
a w srodku?

normalnie.. tapety albo pomalowane sciany.. no sa jeszcze drewniane elementy.. duuuzo drewna..
przynajmniej w miejscach w ktorych bywam..

zdjecia zrobie i zamieszcze.. ;D

pozdrowienia z zachmurzonego ale wciaz goracego Valley xD

środa, 6 sierpnia 2008

zwiedzanie xD

dzis?

po sniadaniu (owoce i tosty) babcia Roz zabrala mnie na zwiedzanie okolicy..

pojechalysmy (oczywiscie samochodem) do miejscowosci, oddalonej o ok 20 mil od miejsca w ktorym mieszkam, Nortenville (polowe mniejsze od Valley ok 600 mieszkancow).. odwiedzilysmy bank w ktorym babcia pracowala.. ulica na ktorej bank sie znajduje wyglada jak z westernu.. i jak sie pozniej okazalo.. kilka lat wczesniej krecili tam western ;D
poznalam tam 'babci' kolezanki i jakiegos goscia ktory akurat byl w srodku..
pozniej pojechalysmy do kolejnej miejscowosci. Ashwile (jakos tak) ma okolo 5 tys mieszkancow wiec jest 4ry razy wieksze od Valley. pojechalysmy do informacji, bo 'babcia' chciala mi pokazac twarz jakiegos mezczyzny zrobiona z ziemi, kamieni i trawy, ale nie wiedziala gdzi sie znajduje.. z gory wyglada to super (widzialam zdjecie w banku) ale z powierzchni ziemi nie..
w budynku, gdzie znajdowala sie informacja miescilo sie muzeum (uwierzycie? takie male miasteczko a ma swoje muzeum). Byla tam wystawa broni z czasow wojen swiatowych, rysunki indian, ich oszczepy, troche o ich gwiadzach muzyki, pianino ktorej kiedys gralo po wrzuceniu monety, 'pokoik' Emili Sweetheart zmarlej lotniczki.. z tego co pamietam przeleciala przez ocean i sie rozbila (rowniez ma swoje muzeum,ktore miesci sie w budynku, w ktorym dorastala).

pozniej objechalysmy cale miasteczko dookola i 'babcia' pokazala mi najwazniejsze miejsca (m.in. dom Emilii i inne ciekawe budynki)
zglodnialysmy wiec pojechalysmy cos zjesc na lunch.
byla tam taka sliczna knajpka.. rozowe firanki, pelno szmatek, fartuszkow, kwiecistych wzorkow.. taka sniadaniowo-deserowa knajpka.. tak slodka ze az ej..
zjadlysmy tam salatke szpinakowa.. byla smaczna.. (tylko nie myslcie ze jak salatka to sa tylko warzywa.. salatka znaczy sie ze zawiera jakies warzywa.. tym razem byl to szpinak.. byla jeszcze cebula ale ja wygrzebalysmy.. okazalo sie ze babcia tez jej nie lubi ;p wiec oprocz tego byly bekonowe skwarki i sos) ja sie najadlam wiec nie bralysmy juz deseru..
poszlysmy do sklepu z ozdobami.. jakimi? Bozonarodzeniowymi, Halloweenowymi i wszelakimi innymi.. mozna tam kupic antyczne meble, lampy, bombki, sztucce, kieliszki, obrazy, szklane kulki..
a wlascicielka jest bogata i slawna dzieki temu sklepikowi mieszkanka miasteczka, ktorj dom tez widzialam.. 'babcia' mowila ze jest roznie sliczny w srodku jak na zewnatrz.. podobno zwiedzala go kiedys..

po powrocie do domu odpoczelam troche i pomoglam 'babci' zrobic obiad.. ona zjadla i poszla na jakies spotkanie rady miasteczka i wtedy ja z 'rodzicami' i Maclane('siostra') zjedlismy tez.. Dylan ('brat') pomagal w przeprowadzce siostrze jakiegos kolegi..
wieczorem poszlismy na kolejna czesc festynu..
tego dnia byly pokazy tancow (tanczyly dziewczynki od ok 5 lat od ok 14) i karaoke..
pozniej poszlam na samonty spacer, ale musialam wziasc komorke Jane (host mamy) bo bala sie ze sie zgubie.. ale udalo mi sie dotrzec do domu.. a wczesniej znalazlam plac zabaw z hustawkami.. grzechem byloby nie skorzystac.. ;p

wtorek, 5 sierpnia 2008

dzis jest.. who cares?

dzis.. zakupy, zakupy zakupy i parada.. to tak w skrocie ;p

a tak rozwijajac to.. nie da sie rozwinac xD

gupolem byc

...

.


no dobra..

jakie zakupy?

szkolne.. i troche ciuchowe.. Jane ('mama') kupila mi kilka czarnych koszlek i jeansy..

byla z nami jeszcze Maclane ('siostra')
zjadlysmy lanch w chinskiej knajpie..
Maclane poszla jeszcze do fryzjera przed wyjazdem na wakacje..

po drodze zawiozlysmy chopakom do pracy lunch. komu? Garremu ('tato' pracuje jako lekarz.. mysle ze cos jak laryngolog), Dylanowi ('brat'), i Trentowi (kolejny 'brat'.. nie mieszka z nami.. mieszka kilka domow dalej z zona Amber i dziecmi.. ma dwoch zabawnych synkow Thayera i Graysona)

w domu odpoczynek i obiad..
pozniej parada..
bylo zabawnie.. siedzielismy na trawie przy ulicy razem z cala masa innych ludzi, a ulica jechaly samochody z przyczepami lub bez, motory, wozki, maszyny, traktory, motory i motorki i konie..
ludzie idacy lub jadacy w paradzie rzucali slodycze dzieciom i mlodzierzy siedzacym przy drodze..
reklamowali swoje firmy.. na czele jechal szeryf i policja.. kawalek dalej straz pozarna.. pochod zamykaly panie na koniach poprzebierane za amazonki z roznych epok ;p
calosc trwala pond pol godziny..
pozniej ludzie zebrali sie w miejscu gdzie byly zwierzeta.. konie, krowy, swinie, drob.. i tam odbyla sie jakas aukcja, wystawy ciekawych okazow plonow (np duzy kabaczek czy papryka o ciekawym ksztalcie)
w miedzyczasie mozna bylo kupic cos do zjedzenia i pograc w bingo (obstawia sie jakies liczby, jakas osoba losuje i czyta wylosowane.. gra polega na tym zeby trafic wszystkie)..

ja bylam tam z Dylanem ('brat') i jego znajomymi
(glownie chlopcy.. no coz nic nie poradze.. ale jestem z tego powodu szczesliwa ;p)

poznalam tam wiele osob ale szczerze mowiac nie wiele zapamietalam.. kiedy 30 osob mowi ci 'hi I'm..' (w miejsce kropek stawia sie imie) nie ma szans na zapamietanie..
i standardowe pytanie ktore stawiaja zawsze i wszedzie 'How are you?' z tym ich akcentem..

i kazdy chce mnie poznac.. podszedl do mnie dzis jakis chlopiec i sie przedstawil.. tak sam z siebie.. po prostu wylonil sie z tlumu.. to bylo takie slodkie.. ;p

kolejna rzecz ze oni wszyscy sie tu znaja.. i ze jedza gotowe jedzienie..
a sklepy wygladaja inaczej.. wszedzie sa duze paczki.. mega paczki..
Jane pytala mnie jakie chipsy lubie.. ale ja nie chcialam paczki wiekszej niz nasze mega.. wiec zapytalam o mala paczke.. najpierw sie zdziwila a pozniej jak znalazlysmy przez przypadek pokazala mi nasza normalna duza i powiedziala ze to to.. ledwo powstrzymalam sie zeby sie nie rozesmiac..
i nie znalazlam smietany w sklepie.. twarozek jest gotowy.. nie mozna zrobic sobie samemu..
a mieso jest odrazajaco czerwone.. wszystko wyglada na sztuczne lub modyfikowane gentycznie.. lub jedno i drugie..

a co pija? wode albo napoje typu coca-cola (nazywaja je ogolnie 'soda', ale maja o wiele wiecej rodzajow niz my)..

i dzis jeden z kolegow Dylana zapytal mnie czy w Polsce mamy McDonald.. bylam w szoku..
oni chyba naprawde mysla ze u nas pasa sie mamuty..

ale odebralam to jako zart wiec zaprzestali zadawac glupie pytania..

i nie za badzo podobala im sie moje muzyka (polski rock)

moze dlatego ze nie rozumieja.. zreszta nawet jak bym im wytlumaczyla o czym jest tekst i tak by nie zrozumieli.. inna kultura..

ale co mi sie podoba?

wszyscy sa mili dla wszystkich, usmiechnieci, radosni..

tu sie przyjemnie zyje.. w polsce ludzie sobie skacza do gardel a tu nie.. wszyscy sasedzi sie znaja i sa przyjaciolmi..

to jest fajne xD

mimo ze sa troche zaklamani ;p

poniedziałek, 4 sierpnia 2008

przelot i pierwszy dzien w Valley


z kwiatami ktore dostalam na lotnisku




moje lozeczko




moj pokoik





z 'siostra' Maclaine



podroz byla meczaca.. ponad 17 godzin..
na lotnisku we Frankfurcie prawie sie spoznilam bo pomylilam 8-ki.. ;p
ale wszystko sie udalo..
najprzyjemniejsza byla podroz do Washingtonu.. duzo miejsca, telewizorki przy kazdym siedzeniu, muzyka, mily starszy wspolpasazer.. pod koniec okazalo sie ze jest dyplomata i wraca z Litwy..
w Washingtonie bylo strasznie.. godzine stania w kolejce zeby przejsc do bramki, gdzie koles sprawdzal zgodnosc odciskow palcow, wize, paszport, dokumenty..
ale to nie koniec.. poniewaz samolot byl opozniony trzeba bylo sie pospieszyc wiec:
bieg, by odebrac walizki i przekazac je dalej
i dalej w pedzie by zdazyc na samolot
po czym.. wiadomosc ze jesli chce moge zarezerwowac sobie bilet na nastepny dzien i spedzic noc w hotelu bo..
16 osob sie nie zglosilo i nie wiadomo czy samolot odleci.. super nie?
a jeszcze wiadomosc byla przez mikrofon a kobieta ja podjaca mowila szybko i niewyraznie.. pogadalam z takim jednym mezczyzna (czarny, rowny gosc) i on mi wszystko wytlumaczyl..

podroz do Kansas prawie cala przespalam.. mimo iz samolot byl glosny, zapelniony po ostatnie miejsce i bardziej przypominal autobus niz cokolwiek innego..

na lotnisku przywitala mnie 'hudge' ekipa ;p
dostalam 2 bukiety rozowych kwiatow :D tak smiesznie.. i od razu masa pytan..
do domu przyjechalam autem z 'siostra' Mclaine, 'bratem ' Dylanem, dziewczyna Dylana Jodonna, 'babcia' Roz i 'mama' Jane.
podroz trwala troche ponad godzine.. na miejsce zajechalismy po 2 w nocy..
zostalam opowadzona po domu, zanioslam walizki do 'swojego' pokoju, wzielam prysznic i poszlam spac..
(mam swoj pokoj i lazienke w domku babci.. domek dzieli od domu rodziny tylko trawnik ;p)

co sie zmienilo?
-tu nie ma klamek (sa galki)
-inne wlaczniki swiatla (takie male pstryczki)
-inne wtyczki w kontaktach.. takie mniejsze podluzne dziorki
-ogromne lodowki (zazwyczaj maja otwor, z ktorego leca kostki lodu, a czasem tez kranik z woda)
-wszystko jest w big paczkach.. nawet mleko i soki..
-wszystko trzymaja w lodowkach.. pieczywo, owoce..
-maja nudna tv.. ale to nie berdzo rozni sie od polskiej ;p
-jest tu mniej teleturniejow.. uwierzycie?
-reklamy sa.. inne..
o kolejnych roznicach ktore dostrzegam bede mowic na biezaco..

od rana duzo sie dzialo..
Mclaine spala u babci na kanapie zeby moc od rana ze mna byc.. przez caly dzien mnie nie opuszczala ;p
ogladalysmy tv, bylysmy na basenie, zwiezilysmy okolice (z okna samochodu.. byla z nami Jodonna, a prowadzil.. Dylan bo tu mozna prowadzic od 14 lat do szkoly czy pracy, a od 16 juz normanie wszedzie..)

caly czas krecili sie po domu i ogrodzie jacys ludzie.. glownie znajomi Dylana, rodzicow albo rodzina..
i powiedzieli mi ze tak tu jest zawsze..
mi to odpowiada.. zdziwilam sie tylko bo oni tu nie zamykaja drzwi na klucz wiec sa wiecznie otwarte.. kazdy wchodzi kiedy chce, nawet, gdy nikogo z mieszkancow nie ma w domu.. siadaja przed komputerem czy telewizorem i po prostu sa jakby byli u siebie.. niektorzy odwiedzaja lodowke np 17-letni sasiad Josh (Jan nazwala go eater zebym mogla latwiej zapamietac).. ;p

teraz siedze w 'studiu' na poddaszu.. jest tu caly sprzet i jeszcze wiecej.. z miejsca w ktorym siedze widac 11 gitar (ale wiem ze jest ich o wiele wiecej), perkusje (sa 3), mikrofony, pelno glosnikow, bebenkow, tamburyna, grzehotki, keybord (x2), wzmacniacze itd..

przed chwila 'tato' Gary uczyl Dylana i jego kolegow piosenek .. ja z dziewczynami sluchalysmy.. wyszlo super..
byl elektryk, bas, wokal, publicznosc.. no i Gary (Gary ma swoj zespol odkad mial 13 lat.. nagrali pare plyt i maja koncerty)
teraz graja na dole.. juz klasyk jakis chyba..

no nic ja mykam..

see you

sobota, 2 sierpnia 2008

wielka sobota


prezenty dla rodzin przyjaciol i klubu



z mama i ciocia na obiedzie pozegnalnym xD


nerwowo...


pakowanie, pożagnania, ostatnie porządki..

prezenty dla rodzin poukładane na łózku zajęły je całe..^^'


na pożegnanie dziadek upiekł pyszny torik a ja z mama zrobiłyśmy obiadek.


była chwila na rozmowy i chwila na śmiech i zabawę.


Później przyszła moja psiapsiółka Ann i można było śmieć się ostatni raz we dwie..
teraz jeszcze wieczorny film (upior w operze-swietny swietny swietny) i spać :]

buziak dla niej :*


jutro zaczyna się przygoda xD