koncert odbyl sie w odleglym o ok godzine miescie, w sali, ktora przypominala cos pomiedzy dyskoteka (kula i bar), teatrem (scena i swiatla), knajpa (krzesla i stoliki) i sala koncertowa (zespol, sprzet muzyczny i ludzie pod scena ;p)
w klubie bylismy ok 8
pierwszy zespol okazal sie kompletnym niewypalem.. mlodzi chlopcy, zle ustawiona glosnosc mikrofonow, nieumiejetnosc trzymania mikrofonu i troche falsz..
drugi zespol.. hmm.. lepszy od pierwszego, ale rowniez zle ustawione mikrofony.. ale.. no dobra powiem wam.. genialny perkusista.. tak zajefajniascie gral ze az mnie ciarki oblegly ;p
a do tego fajnie sie ruszal i byl slodki :D i robil smieszne miny.. i dobrze sie bawil grajac :)
troche mnie irytowal jego kolega (mlodszy gral na elektryku).. miotal sie po scenie, wygadywal do mikrofonu ze nie cwiczyl przed tym koncertem (nie musial, bo bylo widac) i przyslanial momentami perkusiste ;p
kolejny zespol.. najchetniej powiedzialabym ze nie skomentuje ale co mi tam..
kolesie pomylili epoki ;p
rock & roll w calej okazalosci jesli chodzi o wyglad.. szopa na glowie, obcisle marchewkowate wytarte jeansy.. i do tego hard rock.. mikrofony znow zle usawione.. wokal ledwo sie przebijal przez gitary zagluszane przez perkusje..
pomiedzy kazdym zespolem ok 1/2 godzinna przerwa na podlaczenie sprzetu..
no ale doczekalismy sie czegos dobrego.. o 11 w koncu na scene weszla Josephine xD
po pol godzinie zaczeli grac.. ci potrafili ustawic odpowiednio glosnosc mikrofonow ;p
od poczatku widac bylo ze wiedza co robia xD rozruszali publike zanim jeszcze zaczeli grac (tym wczesniejszym w ogole sie to nie udalo ;p)
muzyka zmusila mnie do wstania z miejsca ;p
od razu skierowalam sie pod scene
koncert byl maly bo pod scena bylo ok 120 osob a przy stolikach kolejne 80..
cos co amerykanie nazywaja 'mosh' nie przypomina nawet w 1/3 polskiego mosha ;p
takie nasze srednie pogo
A Josephine.. no trzeba posluchac.. choc przyznam sie ze nie od razu ich polubilam.. jednak z plyty to nie to samo co na zywo..
grali niecala godzine, wiec nie zdazylam sie zmeczyc, ani poobijac.. chlopaki z Valley dobrze sie bawili.. (ekipa z Valley Falls byla chyba najwieksza w calym klubie, ok 18 osob)
Po koncercie cala ekipa poszlismy na parknig i wrocilismy do domu zachaczajac o fast fooda.. lody, soda, zarcie ;p
A rano na 10.30 do Ashwille na spotkanie Rotary dla wymiencow ich host rodzin i counselour'ow
Do Ashwille mamy z Valley ok 20 min. Wymiencow bylo 15. Najwiecej z Niemiec i Fracnji.
Byl jeden chlopak z Turcji, 2 dziewczyny z Belgii, jedna ze Szwecji, jedna Polka (ja) a reszta to francuzi i niemcy.
Spotkanie organizacyjne. Wprowadznie w szczegoly (ktore znalam po spotkaniu w polsce-oboz w Wielonku).. powiedzieli o wycieczce Year Trip (sporo kosztuje) na 3 tyg w dwoch wersjach (West i East), my wymiency musielismy przedstawic siebie, swoje rodziny i powiedziec skad jestesmy, nastepnie byl smaczny lunch, chwila na pogadanie ze swoimi rodzinami i innymi wymiencami, pozniej znow gadanie.. przedstawili nam plan imprez i wyjazdow dla wymiencow a na koncu zdjecia.. kazdy chcial mniec zdjecie wiec stalismy usmiechnieci przez chyba 5 min a masa ludzi fotografowala.. jak fotoreporterzy ;p to bylo zabawne przezycie :D
calosc konczyla sie o 1.30
wymiency ;p
pozniej zakupy, drzemka i z Garym, Jan i Maclane do odleglego o ok godzine drogi miasta na festyn..
ale na jpierw na obiad do Tex-Mex knajpki.. zarelko pycha..
wstep na festyn 7$ i dostaje sie przypinke :D
mielismy krzesla i koce i rozlozylismy sie na wzgorzu na przeciwko duzego telebimu zeby widziec co sie dzieje na scenie.. koncert Country.. fajny..
dzien wczesniej Gary tam gral..
rozejrzalysmy sie jeszcze z Jan i Maclane po straganikach i zrobilysmy malenkie zakupy..
Maclane kupila wlasnorecznie zrobiona buteleczke z kolorowym piaskiem nasypanym warstwami, a ja skorzana bransoletke..
zobaczylysmy tez pare malujaca duze dostawcze auto w kompozycje z obrzow Van Gogha.. wygladalo to genialnie..
Gary tez chcial pozniej zobaczyc..
festyn fajny :D
dzis rano na 10.30 do kosciola.. niezalezny..
jak dla mnie nie fajny.. duzo spiewu, duzo gadania.. postor cos wykrzykiwal..
msza trwala ok 1,5 godziny..
ulotka
kosciol z zewnatrz
kosciol z wewnatrz
lawki
pozniej zakupy, drzemka i z Garym, Jan i Maclane do odleglego o ok godzine drogi miasta na festyn..
ale na jpierw na obiad do Tex-Mex knajpki.. zarelko pycha..
wstep na festyn 7$ i dostaje sie przypinke :D
mielismy krzesla i koce i rozlozylismy sie na wzgorzu na przeciwko duzego telebimu zeby widziec co sie dzieje na scenie.. koncert Country.. fajny..
dzien wczesniej Gary tam gral..
rozejrzalysmy sie jeszcze z Jan i Maclane po straganikach i zrobilysmy malenkie zakupy..
Maclane kupila wlasnorecznie zrobiona buteleczke z kolorowym piaskiem nasypanym warstwami, a ja skorzana bransoletke..
zobaczylysmy tez pare malujaca duze dostawcze auto w kompozycje z obrzow Van Gogha.. wygladalo to genialnie..
Gary tez chcial pozniej zobaczyc..
festyn fajny :D
dzis rano na 10.30 do kosciola.. niezalezny..
jak dla mnie nie fajny.. duzo spiewu, duzo gadania.. postor cos wykrzykiwal..
msza trwala ok 1,5 godziny..
ulotka
kosciol z zewnatrz
kosciol z wewnatrz
lawki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz