środa, 6 sierpnia 2008

zwiedzanie xD

dzis?

po sniadaniu (owoce i tosty) babcia Roz zabrala mnie na zwiedzanie okolicy..

pojechalysmy (oczywiscie samochodem) do miejscowosci, oddalonej o ok 20 mil od miejsca w ktorym mieszkam, Nortenville (polowe mniejsze od Valley ok 600 mieszkancow).. odwiedzilysmy bank w ktorym babcia pracowala.. ulica na ktorej bank sie znajduje wyglada jak z westernu.. i jak sie pozniej okazalo.. kilka lat wczesniej krecili tam western ;D
poznalam tam 'babci' kolezanki i jakiegos goscia ktory akurat byl w srodku..
pozniej pojechalysmy do kolejnej miejscowosci. Ashwile (jakos tak) ma okolo 5 tys mieszkancow wiec jest 4ry razy wieksze od Valley. pojechalysmy do informacji, bo 'babcia' chciala mi pokazac twarz jakiegos mezczyzny zrobiona z ziemi, kamieni i trawy, ale nie wiedziala gdzi sie znajduje.. z gory wyglada to super (widzialam zdjecie w banku) ale z powierzchni ziemi nie..
w budynku, gdzie znajdowala sie informacja miescilo sie muzeum (uwierzycie? takie male miasteczko a ma swoje muzeum). Byla tam wystawa broni z czasow wojen swiatowych, rysunki indian, ich oszczepy, troche o ich gwiadzach muzyki, pianino ktorej kiedys gralo po wrzuceniu monety, 'pokoik' Emili Sweetheart zmarlej lotniczki.. z tego co pamietam przeleciala przez ocean i sie rozbila (rowniez ma swoje muzeum,ktore miesci sie w budynku, w ktorym dorastala).

pozniej objechalysmy cale miasteczko dookola i 'babcia' pokazala mi najwazniejsze miejsca (m.in. dom Emilii i inne ciekawe budynki)
zglodnialysmy wiec pojechalysmy cos zjesc na lunch.
byla tam taka sliczna knajpka.. rozowe firanki, pelno szmatek, fartuszkow, kwiecistych wzorkow.. taka sniadaniowo-deserowa knajpka.. tak slodka ze az ej..
zjadlysmy tam salatke szpinakowa.. byla smaczna.. (tylko nie myslcie ze jak salatka to sa tylko warzywa.. salatka znaczy sie ze zawiera jakies warzywa.. tym razem byl to szpinak.. byla jeszcze cebula ale ja wygrzebalysmy.. okazalo sie ze babcia tez jej nie lubi ;p wiec oprocz tego byly bekonowe skwarki i sos) ja sie najadlam wiec nie bralysmy juz deseru..
poszlysmy do sklepu z ozdobami.. jakimi? Bozonarodzeniowymi, Halloweenowymi i wszelakimi innymi.. mozna tam kupic antyczne meble, lampy, bombki, sztucce, kieliszki, obrazy, szklane kulki..
a wlascicielka jest bogata i slawna dzieki temu sklepikowi mieszkanka miasteczka, ktorj dom tez widzialam.. 'babcia' mowila ze jest roznie sliczny w srodku jak na zewnatrz.. podobno zwiedzala go kiedys..

po powrocie do domu odpoczelam troche i pomoglam 'babci' zrobic obiad.. ona zjadla i poszla na jakies spotkanie rady miasteczka i wtedy ja z 'rodzicami' i Maclane('siostra') zjedlismy tez.. Dylan ('brat') pomagal w przeprowadzce siostrze jakiegos kolegi..
wieczorem poszlismy na kolejna czesc festynu..
tego dnia byly pokazy tancow (tanczyly dziewczynki od ok 5 lat od ok 14) i karaoke..
pozniej poszlam na samonty spacer, ale musialam wziasc komorke Jane (host mamy) bo bala sie ze sie zgubie.. ale udalo mi sie dotrzec do domu.. a wczesniej znalazlam plac zabaw z hustawkami.. grzechem byloby nie skorzystac.. ;p

Brak komentarzy: